Do wyznaczonego terminu wyborów pozostało 47 dni. Do dnia, kiedy suweren wypowie się bezpośrednio. Jakieś 28 milionów uprawnionych do głosowania. Czy szykuje nam się święto demokracji? Póki co posłowie spełniają ciągle swe parlamentarne obowiązki, a wolontariusze i kandydaci do mandatów gromadzą podpisy poparcia dla list swych komitetów wyborczych.
Posłowie z okręgu wyborczego nr 4 pracowicie spędzali miniony weekend, reagując na zaproszenia do udziału w lokalnych świętach plonów, czyli dożynkach. Krzysztof Gawkowski ze swoim mobilnym biurem poselskim, spędzał czas w Inowrocławiu, gdzie w tym roku zorganizowano wojewódzkie święto dożynkowe. W majestacie władz wszelkiej maści przemaszerowały delegacje wieńcowe z powiatów i gmin, uczestnicząc zarazem w konkursie na najpiękniejszy wieniec, a wśród muzyki ludowej, prezentacji rolniczego sprzętu, stoisk z produktami mieszkańców wsi, efektów rolniczego trudu, wybierano także laureata konkursu na żniwną potrawę „Kwaśne i przaśne”. Poseł Krzysztof Gawkowski uznał, że „nie ma straconych dni w kampanii” i wraz ze swymi asystentami wykorzystał inowrocławski czas na zbieranie podpisów pod wyborczymi listami KW Nowej Lewicy.
Poseł Jan Szopiński wśród wielu zaproszeń na dożynkowe święta wybrał kilka i uczestniczył w spotkaniach z rolnikami i mieszkańcami wsi, gościł na stoiskach Kół Gospodyń Wiejskich m.in. w Dobrczu, Koronowie, Szubinie.
Znalazł czas na oddanie hołdu lotnikom w dniu Święta Lotnictwa Polskiego w Bydgoszczy, przypominając związki miasta z tradycjami lotniczymi.
Na ulicach i znanych miejscach spotkań mieszkańców widoczni byli wolontariusze zachęcający do poparcia list KW Nowa Lewica. W zbieranie podpisów zaangażowało się także grono działaczy KOD, których głównym zadaniem stało się kontrolowanie prawidłowości wyborów w dniu ich prowadzenia. To KOD przewodził akcji zobowiązań organizacji politycznych i społecznych do wydelegowania swoich przedstawicieli, by w każdym lokalu wyborczym czuwali nad poprawnością czynności wyborczych.
Zadanie zostało utrudnione, albowiem w tych samych lokalach, gdzie odbędzie się głosowanie nad wyborem posłów i senatorów, prowadzone będzie głosowanie nad pytaniami zarządzonego wg pomysłu PiS referendum. Krytykowane przez stronę opozycji jako niepotrzebne, bezsensowne, zostało głosami większości sejmowej wprowadzone.
Referendalne procedury pozwolą wykorzystać na kampanię wyborczą PiS nieobwarowane kryteriami dodatkowe fundusze, natomiast utrudnią pracę komisjom wyborczym, którym już skomplikowano liczenie głosów poprzez połączenie czynności referendalnych z wyborami parlamentarnymi.
Szczególnie odczuwalne będzie to skomplikowanie w komisjach zagranicznych, którym nie zwiększono czasu 24 godzin na policzenie głosów wyborczych (w przypadku, gdy to się nie uda, głosy Polonii z danego okręgu przepadają bezpowrotnie), a dodano jeszcze sumowanie wyników referendum. Dotąd Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie opublikowało adresów siedzib komisji obwodowych, co uniemożliwia zgłoszenie się do spisu wyborców. Polonia głosuje raczej na opozycję, a zatem ich głosy nie są dla PiS-u tak ważne, mimo zasady powszechności i cenzusu obywatelstwa.
Ugrupowania opozycyjne od początku nawołują do nieuczestniczenia w referendum, które w swojej treści nie oddaje stosunku narodu do najważniejszych kwestii bieżących w kraju, jak spowolnienie gospodarcze, inflacja, brak środków na rozwój z KPO, problemy ochrony zdrowia, edukacji itp. Jeśli to nawoływanie opozycji okaże się skuteczne, to jednak jest pewne ale… Otóż wyborca, który nie chce wziąć udziału w referendum powinien to zgłosić komisji i prosić o odnotowanie, że nie pobrał arkusza do referendum. Głośne oznajmienie takiej woli już łamie jedną z zasad wyborów, które powinny być tajne. Tymczasem ów wyborca oświadcza, że nie weźmie udziału w referendum, co oznacza także, że potencjalnie jest przeciwko PiS, narażając się na stygmatyzację, zwłaszcza w małych, lokalnych środowiskach. Pobranie karty referendalnej już w tym momencie zaliczane będzie do stanu frekwencji. Referendum jest wiążące, jeśli weźmie w nim udział więcej niż 50 proc. uprawnionych wyborców.
Już w 2022 r. przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, skierował do marszałek Sejmu (PiS) pismo w sprawie konieczności zmiany granic okręgów wyborczych i liczby wybieranych w nich posłów. PKW składała do Sejmu takie wnioski o korektę liczby mandatów w okręgach wyborczych także w latach wcześniejszych – 2014 r. i 2018 r. Pozostały bez echa w sejmowej zamrażarce. Tymczasem, gdyby Sejm je rozpatrzył i uchwalił stosowne poprawki, mieszkańcy jedenastu (na 41) okręgów wybraliby o jednego posła mniej, dziesięciu – wybraliby o jednego posła więcej, a w jednym okręgu aż o dwóch posłów więcej.
PKW jest zobowiązana do przeprowadzenia stosownej analizy na podstawie przepisów Kodeksu wyborczego. Dane, z których korzysta do przeprowadzenia obliczeń, są przekazywane przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast i ustalane według stanu na koniec trzeciego kwartału przed rokiem, w którym upływa kadencja Sejmu.
Ewentualne przesunięcia w liczbie mandatów w okręgach wyborczych służą realizacji konstytucyjnej zasady proporcjonalności wyborów. Zmiany demograficzne, w tym także zmiany w terytorialnym rozkładzie ludności, powinny znaleźć odzwierciedlenie w rozdziale mandatów na poszczególne okręgi. Inaczej narusza to Kodeks wyborczy i służy manipulacji.
PiS-owi nie jest to na rękę, a za to obserwujemy przykład przeniesienia J. Kaczyńskiego z Warszawy na listę wyborczą w Kielcach, bo to… korzystniejsze dla partii, czyli za tę samą liczbę głosów w Kielcach będzie więcej mandatów niż byłoby w Warszawie. To pewnie jedna z przyczyn przeniesienia, bo drugą może być chęć uniknięcia przez Kaczyńskiego pojedynku z Tuskiem w stolicy.
Zmianą dokonaną przed jesiennymi wyborami jest zwiększenie liczby obwodów, czyli miejsc głosowania, które obejmować mają ok. 200 wyborców (dotąd było od 500 do 4 tys.). Oznacza to wyszukanie i utworzenie 4 tysięcy nowych lokali wyborczych i zrekrutowanie ponad 20 tysięcy kolejnych osób do komisji wyborczych. Najwięcej tych nowych obwodów powstanie w środkowo-północnej i zachodniej części kraju. Choć zabieg ten zwiększy nakłady na koszty uruchomienia nowych lokali i komisji, to ma przyczynić się do poprawienia frekwencji wyborczej w małych miejscowościach, umożliwiając pewnie powiązanie decyzji wyborczych np. z sugestią księdza na mszy.
Liderzy PiS mylnie uzasadniając, że kampania wyborcza jest „rządowa” wydają budżetowe pieniądze na kampanijne imprezy, pikniki, festyny z darmowym poczęstunkiem i reklamą np. świadczenia 800+, choć ono obowiązywać będzie dopiero od stycznia. Naruszając zasadę apolityczności armii, używają sprzętu wojskowego, a nawet całych oddziałów żołnierzy jako dekoracji czy scenografii dla politycznych przedwyborczych wiecowych wystąpień polityków PiS.
Rzeczywistość, która przykryć ma wymyślane polityczne tematy sama skrzeczy, bo podziw dla dwóch krótkich bezpłatnych odcinków autostrad zastępuje temat złości wobec spóźniających się pociągów wiozących rodziny z wakacyjnych wyjazdów. Dziwią zbierane podpisy poparcia dla list PiS, których nazwisk ciągle nie ujawniono. Na jutro, 30 sierpnia zaplanowano dokończenie obrad Sejmu i potrzebne będą posłuszne głosy PiS-owskiej większości, by zaklepać ostatnie w tej kadencji decyzje prezesa, m.in. powołać skład komisji „lex-Tusk”.
Procedurę wyborczą w Polsce obserwować będą służby OBWE. Stwierdzą, czy spełniają one konstytucyjne zasady, czy wybory są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym. Czy zatem będzie to święto demokracji?
Wracając do kampanii wyborczej na lewicy. W sobotę, 2 września w Łodzi odbędzie się Krajowa Inauguracja Kampanii Wyborczej Nowej Lewicy.
Z województwa kujawsko-pomorskiego wyjadą dwa autokary – z Bydgoszczy i z Grudziądza (przez Toruń i Włocławek).
Przebieg inauguracji można będzie oglądać na żywo na profilach Lewicy od godz. 12,00.
A potem spotkania przedwyborcze i przekonywanie, że razem możemy nadać rzeczywisty sens wyborom i demokracji w Polsce.
Opr. nim, 29 sierpnia 2023 r.